Portal Więź.pl (16 września 2025) relacjonuje wywiad z brytyjską pisarką Gwendoline Riley, autorką książki „Moje zmory”, opublikowany w „Tygodniku Powszechnym”. Riley omawia swoje dzieło, podkreślając deterministyczną wizję życia inspirowaną Spinozą, gdzie decyzje ludzkie są nieuniknione i ograniczone, a bohaterowie niezdolni do obiektywnego dystansu. Pisarka broni matek przed literackim obwinianiem, sugerując, że ich chłód może wynikać z braku czułości w dzieciństwie, co usprawiedliwia ich postawy. Twierdzi też, że proces pisania powieści jest fragmentaryczny i niejasny, a jej bohaterowie, zanurzeni w subiektywnym doświadczeniu, nie potrafią wyjść poza własne ograniczenia. Ta narracja, pozornie literacka, stanowi jaskrawy przykład modernistycznego relatywizmu, który redukuje wolną wolę do iluzji i ignoruje nadprzyrodzony porządek łaski, prowadząc do duchowego bankructwa.
Deterministyczna wizja życia jako zaprzeczenie wolnej woli i łaski Bożej
W centrum wywodu Riley tkwi determinizm, zaczerpnięty z myśli Barucha Spinozy, gdzie człowiek „może robić tylko to, co może”, a niepomyślne życie wynika z nieuniknionych decyzji, bez możliwości prawdziwego dystansu czy wolności. Pisarka stwierdza: „Zgodnie z deterministyczną myślą Spinozy 'możemy robić tylko to, co możemy’. Oczywiście powinniśmy próbować działać w sposób wolny i mieć w sobie siłę, by zrobić krok w tył, nabrać dystansu do tego, co się nam przydarza. Ale bohaterowie mojej książki nigdy tego nie potrafili”. To nie jest niewinna refleksja literacka, lecz herezja naturalistyczna, potępiona przez Kościół jako zaprzeczenie wolnej woli i suwerenności łaski Bożej.
Integralna teologia katolicka, oparta na niezmiennym Magisterium sprzed 1958 roku, naucza, że wolna wola jest darem Stwórcy, umożliwiającym wybór dobra lub zła, a ostateczne zbawienie zależy od współpracy z łaską usprawiedliwiającą. Św. Tomasz z Akwinu w Summie Teologicznej (I-II, q. 109, a. 6) wyjaśnia, że łaska nie niszczy wolności, lecz ją doskonali, umożliwiając akt cnót nadprzyrodzonych. Sobór Trydencki w sesji VI (kan. 4) potępia pelagianizm i kalwinizm, afirmując: „Jeśli ktoś powie, że wolna wola człowieka, poruszona przez Boga, nijak nie współpracuje z Bogiem, który go wzbudza i pobudza… niech będzie wyklęty”. Rileyowski determinizm, gloryfikujący Spinozę – żydowskiego panteistę potępionego przez Kościół za ateistyczne błędy (por. Syllabus Błędów, pkt 1-2) – redukuje człowieka do mechanizmu przyrody, eliminując gratia gratis data (łaska darmo dana), niezbędną do życia wiarą.
Pominięcie w wywiadzie wszelkiej wzmianki o nadprzyrodzonym wymiarze egzystencji – o grzechu pierworodnym, który zniewala wolę (Rz 7, 14-25), i o Odkupieniu przez Krzyż Chrystusa, które ją wyzwala – ujawnia głębszą patologię. To nie przypadek: modernistyczna mentalność, jak demaskuje encyklika Pascendi Dominici gregis (Pius X, 1907), sprowadza religię do subiektywnego doświadczenia, gdzie Bóg jest projekcją ludzkich ograniczeń, a nie transcendentnym Władcą. Riley, zanurzając bohaterów w „własnym życiu” bez obiektywnego dystansu, odzwierciedla tę agnostyczną pułapkę, gdzie brak perspektywy wiecznego sądu ostatecznego (Mt 25, 31-46) czyni egzystencję absurdalnym więzieniem. Takie podejście nie jest literaturą, lecz narzędziem sekty posoborowej, która pod płaszczykiem „dialogu” z kulturą sekularyzuje dusze, ignorując przestrogi Syllabusu Błędów (pkt 3-4), gdzie racjonalizm absolutyzuje ludzką rozumność bez Boga.
Relatywizacja winy i obrona matek: Naturalizm kontra prawo naturalne i Boże
Riley broni literackiego obwiniania matek, twierdząc: „Dzisiaj w literaturze bardzo modne jest obwinianie o wszystko kobiet, zwłaszcza matek. Uważam, że to niesłuszne. Moja bohaterka bywa zimna, ale może tylko tak potrafi funkcjonować? Niewiele wiemy o jej dzieciństwie. Czy doświadczyła czułości, troski, zainteresowania? Jeśli nie, ma prawo być zła”. Ten ton, pełen empatii dla „zimnej” matki, usprawiedliwia dysfunkcję psychologiczną traumą z dzieciństwa, czyniąc winę relatywną i kontekstową. To kwintesencja modernistycznego immanentyzmu, gdzie moralność staje się subiektywnym konstruktem, a nie obiektywnym prawem Bożym.
Z perspektywy wiary katolickiej integralnie wyznawanej, rodzina jest instytucją nadprzyrodzoną, ustanowioną przez Boga do wychowania w cnocie i łasce (Rdz 1, 28; Katechizm Soboru Trydenckiego, cz. II, rozdz. 8). Św. Paweł w Liście do Efezjan (6, 4) nakazuje: „A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, ale wychowujcie je stosownie do Pana”. Zimno matki nie jest usprawiedliwione traumą – grzech, nawet dziedziczony po upadku pierworodnym, podlega wolnemu wyborowi i wymaga pokuty. Encyklika Casti connubii (Pius XI, 1930) potępia relatywizację obowiązków rodzinnych, afirmując nierozerwalność małżeństwa i primatum caritatis (prymat miłości), gdzie miłość agape, nie eros czy trauma, kształtuje relacje. Riley pomija to całkowicie, sprowadzając macierzyństwo do psychologicznego determinizmu, co echo modernistycznych błędów z Lamentabili sane exitu (Pius X, 1907, pkt 58): „Prawda zmienia się wraz z człowiekiem, ponieważ rozwija się wraz z nim”.
Ton wywiadu – asekuracyjny, skupiony na „pomyślności życia” bez odniesienia do zbawienia – demaskuje naturalistyczną mentalność, gdzie ofiara Chrystusa za grzechy (J 19, 30) jest zastąpiona terapią. Brak wezwania do konwersji serca i spowiedzi sakramentalnej czyni ten dyskurs duchowym trucizną, podsycającą apostazję posoborowia, które pod pozorem „personalizmu” (fałszywa opcja na rzecz „skrzywdzonych”) ignoruje *extra Ecclesiam nulla salus* (poza Kościołem nie ma zbawienia, Sobór Florencki, 1442). Matka, zimna czy nie, stoi przed Bogiem jako sługa, nie ofiara losu; jej „prawo do złości” to bluźnierstwo przeciw przykazaniu czci rodziców (Wj 20, 12), reinterpretowanemu przez Chrystusa jako miłość doskonała (Mt 5, 48).
Fragmentaryczność twórczości jako metafora relatywistycznej epistemologii
Riley opisuje pisanie jako „dziwną rzecz”: „Tak naprawdę nie wiesz, o czym dokładnie jest twoja historia, dopóki nie minie kilka lat. Gdy piszę, tak bardzo zanurzam się w historii, że sama niewiele czuję. Moje zapiski są fragmentaryczne – tworzę je z nadzieją, że kawałki złożą się na powieść, która będzie czymś więcej niż sumą części”. Ten proces, subiektywny i niepewny, odzwierciedla modernistyczną epistemologię, gdzie prawda jest ewolucyjna, nie absolutna. To bezpośrednie echo błędów potępionych w Syllabusie Błędów (pkt 5), gdzie objawienie jest „niedoskonałe i podlega ciągłemu postępowi”.
Kościół naucza, że prawda Boża jest niezmienna, depozyt wiary zamknięty z Apostołami (Sobór Watykański I, konst. Dei Filius, 1870, rozdz. 3). Ojcowie Kościoła, jak św. Augustyn w De doctrina christiana (II, 9), podkreślają, że Pismo Święte, nie fragmentaryczne zapiski, jest źródłem nieomylnej prawdy. Rileyowski agnostycyzm, gdzie sens historii objawia się po latach, relatywizuje poznanie, eliminując fides quaerens intellectum (wiara szukająca rozumu, św. Anzelm). W kontekście posoborowej sekty, ta postawa wzmacnia „hermenetykę ciągłości” – fałszywą ewolucję dogmatów, potępioną jako modernizm w Pascendi (pkt 28), gdzie doktryna staje się „syntezą wszystkich herezji”.
Pominięcie roli łaski w inspiracji twórczej – jak u Dantego, który w Boskiej Komedii widział poezję jako służbę Bogu – ujawnia ateistyczny subtekst. Literatura bez Chrystusa Króla, jak naucza encyklika Quas Primas (Pius XI, 1925), traci królewską godność, stając się narzędziem szatana do szerzenia niezgody i egoizmu (tamże, rozdz. III). Riley, zanurzona w „historii” bez dystansu, symbolizuje duszę bez łaski, dryfującą ku wiecznemu potępieniu.
Symptomy apostazji: Naturalizm w kulturze jako owoc soborowej rewolucji
Cały wywiad, publikowany na Więź.pl – portalu impregnującym modernistyczną narrację pod płaszczykiem „personalistycznej wrażliwości” – ilustruje systemową apostazję posoborowia. Ton, skupiony na dialogu z sekularną kulturą, pomija ostrzeżenie przed grzechem i wezwanie do nawrócenia, co jest ciężkim zaniedbaniem. Jak demaskuje Quas Primas, „wylew zła nawiedził świat cały, gdyż bardzo wielu usunęło Jezusa Chrystusa i Jego najświętsze prawo ze swych obyczajów” (wstęp). Deterministyczna literatura Riley, gloryfikująca ludzkie ograniczenia, wspiera laicyzm potępiony w Syllabusie (pkt 55: „Kościół ought to be separated from the State”), gdzie państwo i kultura odrzucają panowanie Chrystusa.
W Polsce, gdzie Więź.pl i „Tygodnik Powszechny” symulują katolickość, ten dyskurs sieje zamęt, ignorując obowiązek publicznego wyznawania wiary (Dz 4, 12). „Papieże” od Jana XXIII po Leona XIV, wraz z ich „biskupami” i „księżmi”, szerzą ten naturalizm, czyniąc struktury okupujące Watykan ohydą spustoszenia (Dn 9, 27), gdzie pseudo-sakramenty stają się bałwochwalstwem. Prawdziwy Kościół, trwający w wiernych integralnej wiary, wymaga bezkompromisowego odrzucenia takich idei, na rzecz panowania Chrystusa Króla nad umysłem, wolą i sercem (Quas Primas, rozdz. V).
Ta analiza, oparta na niezmiennej doktrynie, obnaża teologiczne bankructwo: bez łaski, literatura determinizmu prowadzi do duchowej śmierci, a nie zbawienia.
Za artykułem:
W literaturze modne jest obwinianie o wszystko matek. To niesłuszne (wiez.pl)
Data artykułu: