Tomasz Stawiszyński w artykule opublikowanym 16 września 2025 w „Tygodniku Powszechnym” analizuje list katarskiego ministra Saada al-Kaabiego, który grozi ograniczeniem dostaw gazu do Europy w odpowiedzi na unijne regulacje klimatyczne. Autor podkreśla postmodernistyczne traktowanie zmian klimatycznych jako jednej z wielu narracji, kontrastując to z realnymi zagrożeniami dla ludzkości, takimi jak wzrost temperatur i katastrofy naturalne. Sugeruje, że brak globalnego konsensusu epistemologicznego uniemożliwia skuteczną współpracę, a świat pogrąża się w odrealnieniu, gdzie liczy się nie rzeczywistość, lecz jej modelowanie w umysłach ludzi.
Ta pozornie świecka analiza zmian klimatycznych kryje w sobie głęboką herezję relatywizmu, która nie tylko podważa obiektywną prawdę stworzenia, ale także ujawnia duchowe bankructwo współczesnego myślenia, oderwanego od absolutnego panowania Chrystusa Króla nad światem widzialnym i niewidzialnym.
Relatywizm narracyjny jako zaprzeczenie Bożej providencji
Stawiszyński twierdzi, że kraje takie jak Katar, Rosja czy Chiny postrzegają kwestie klimatyczne w „modelu postmodernistycznym” jako „narrację, jedną z wielu”, którą można przeciwstawiać innym, korzystniejszym dla interesów. To znaczy – przeciwstawiać jej inne narracje, być może znacznie bardziej, z perspektywy określonych interesów, pożyteczne – pisze autor, ilustrując to enigmatycznym listem ministra al-Kaabiego. Taki pogląd nie jest jedynie polityczną obserwacją; to jawne zaprzeczenie niezmiennej prawdy o stworzeniu, gdzie Bóg, jako Stwórca nieba i ziemi, ustanowił porządek naturalny, podległy Jego suwerennej woli. Jak naucza Katechizm Soboru Trydenckiego, „Bóg z niczego stworzył niebo i ziemię wraz z całym urządzeniem świata widzialnego i niewidzialnego”, a wszelkie zaburzenia w tym porządku – w tym nadużycia człowieka wobec stworzenia – nie są kwestią subiektywnych „narracji”, lecz obiektywnym nieposłuszeństwem wobec Bożych praw.
Dekonstrukcja faktograficzna ujawnia tu manipulację: autor pomija, że relatywizowanie rzeczywistości klimatycznej to nie przypadkowa postawa geopolityczna, lecz symptom szerszej apostazji, gdzie człowiek uzurpuje sobie miejsce Boga, modelując świat według własnych interesów. W Syllabusie Błędów Piusa IX (1864), potępiono tezę nr 3: „Rozum ludzki, bez żadnego odniesienia do Boga, jest jedynym arbitrem prawdy i fałszu, dobra i zła; jest prawem dla siebie i wystarcza, przez swą naturalną siłę, do zabezpieczenia dobra ludzi i narodów”. Stawiszyński, choć nie cytuje tego wprost, wpisuje się w ten błąd, sugerując, że „rzeczywistość” jest czymś do modelowania, a nie obiektywnym darem Stwórcy. Jego język – pełen postmodernistycznych zwrotów jak „hologram odbijający całość” czy „modelowanie umysłów” – demaskuje naturalistyczną mentalność, gdzie brak odniesienia do nadprzyrodzonej providencji prowadzi do chaosu. Milczy o tym, że prawdziwa ekologia nie jest humanitarnym projektem, lecz posłuszeństwem wobec Bożego planu, jak podkreśla encyklika Quod apostolici muneris Leona XIII (1878), ostrzegająca przed socjalistycznymi utopiami, które ignorują Boże prawa własności i porządku stworzenia.
Na poziomie teologicznym, ten relatywizm to bluźnierstwo przeciwko principium contradictionis (zasadzie sprzeczności), fundamentalnej dla tomistycznej metafizyki: prawda nie może być wieloma narracjami, lecz jedną, wieczną Prawdą wcieloną w Chrystusa. Autor, parafrazując Bohdana Chwedeńczuka, przyznaje, że „realne zawsze powraca”, ale pomija eschatologiczny wymiar: powrót Chrystusa na sąd ostateczny, gdzie „niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą” (Mt 24,35). W Lamentabili sane exitu (1907) Piusa X potępiono tezę nr 58: „Prawda zmienia się wraz z człowiekiem, ponieważ rozwija się wraz z nim, w nim i przez niego”. Stawiszyński, choć nie modernista w szacie teologicznym, propaguje tę herezję w kontekście świeckim, redukując Boże stworzenie do plastycznej narracji, co prowadzi do duchowego bankructwa: bez uznania panowania Chrystusa nad naturą, ludzkość skazuje się na samozniszczenie.
Pominięcie nadprzyrodzonej perspektywy: naturalizm zamiast łaski
Artykuł całkowicie przemilcza duchowy wymiar kryzysu klimatycznego, skupiając się na polityce i psychologii. Stawiszyński pisze: „Nasze ciała tym procesom odrealnienia skutecznie się opierają. Żadne perswazje i interpretacje […] nie sprawią, że poddawane wysokiej temperaturze ciało zacznie się zachowywać, jak gdyby nigdy nic”. To czysto naturalistyczne ujęcie człowieka – ciała i umysłu – bez wzmianki o duszy nieśmiertelnej, łasce uświęcającej czy sakramentalnym uzdrowieniu grzechu pierworodnego, który jest korzeniem wszelkiego nieporządku w stworzeniu. Ton autora, erudycyjny lecz asekuracyjny, z nawiązaniami do Kanta czy Girarda (w innym kontekście), maskuje teologiczną pustkę: brak ostrzeżenia przed wiecznym potępieniem za lekceważenie Bożego stworzenia, co jest ciężkim grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu.
Z perspektywy integralnej wiary katolickiej, kryzys klimatyczny nie jest izolowanym problemem geopolitycznym, lecz owocem odrzucenia Królestwa Chrystusowego, o którym mówi encyklika Quas Primas Piusa XI (1925): „Nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Autor pomija, że państwa jak Katar czy Rosja, ignorując neutralność klimatyczną, manifestują bunt przeciwko Bożemu porządkowi, gdzie ziemia jest dana człowiekowi na użytek, lecz nie na zniszczenie (Rdz 1,28). W Syllabusie Błędów (punkt 39) potępiono: „Państwo, jako źródło i początek wszystkich praw, jest obdarzone pewnym prawem nieograniczonym żadnymi granicami”. Stawiszyński, analizując brak „globalnego konsensusu”, nie demaskuje tego jako uzurpacji świeckiej władzy nad Bożą suwerennością, lecz traktuje jako polityczną ironię. To symptomatyczne dla posoborowego myślenia: redukcja misji do dialogu międzypaństwowego, bez wezwania do nawrócenia i publicznego uznania Chrystusa Króla.
Język artykułu – z frazami jak „epoka postępującego odrealnienia” czy „efektywne działanie w rzeczywistości” – symuluje głębię filozoficzną, lecz unika teologicznego jądra: grzechu jako przyczyny degradacji stworzenia. Św. Tomasz z Akwinu w Sumie teologicznej (I, q. 103) wyjaśnia, że providencja Boża kieruje naturą ku ostatecznemu celowi – chwale Bożej – a człowiek, jako zarządca, musi działać w łasce. Milczenie o tym to ciężkie zaniedbanie, prowadzące wiernych do fałszywej nadziei w ludzkiej kooperacji, bez Chrystusowego jarzma (Mt 11,30). W kontekście posoborowej apostazji, taki tekst wzmacnia sekciarskie narracje, gdzie „dialog” zastępuje konwersję, a ekologia staje się bałwochwalczym kultem stworzenia zamiast Stwórcy (Rz 1,25).
Geopolityka bez eschatologii: iluzja kantowskiego pokoju
Autor wspomina Immanuela Kanta i jego wizję „wiecznego pokoju” z 1795 roku, kontrastując ją z dzisiejszym brakiem federacji państw na rzecz klimatu. „Jak najdalej od możliwości powołania nie tyle nawet światowego rządu, ile choćby federacji państw na rzecz pokoju i pomyślnego współistnienia” – lamentuje Stawiszyński, obawiając się teorii spiskowych. To naiwne marzenie o świeckim raju, które ignorae de hoc mundo regnum meum non est („Królestwo moje nie jest z tego świata”, J 18,36) – słowa Chrystusa, podkreślone w Quas Primas: „Królestwo to jest przede wszystkim duchowe i odnosi się głównie do rzeczy duchowych”. Kantowski pacyfizm, bez Chrystusowego fundamentu, to herezja naturalizmu, potępiona w Lamentabili sane exitu (teza 20): „Objawienie było tylko uświadomieniem sobie przez człowieka swego stosunku do Boga”, co redukuje wiarę do racjonalnego projektu.
Faktograficznie, Stawiszyński pomija historyczny kontekst: kraje muzułmańskie jak Katar nie uznają chrześcijańskiego panowania, co jest owocem odmowy chrztu narodów, nakazanej w Mt 28,19. Jego ton – pesymistyczny wobec „globalnej mentalności” – nie wzywa do misji ewangelizacyjnej, lecz do epistemologicznego konsensusu, co jest modernistyczną pułapką. Jak ostrzega Pius X w Pascendi dominici gregis (1907), modernizm czyni religię subiektywnym doświadczeniem, gdzie „dogmaty” ewoluują z kulturą. Artykuł, choć nie teologiczny, propaguje to w świeckim wydaniu: klimat jako „narracja” do negocjacji, bez Bożego sądu nad narodami (Ap 11,18). To duchowe bankructwo: zamiast pokuty za grzechy ekologiczne, proponuje polityczną kooperację, ignorując, że „państwa […] nie mniej podlegają władzy Chrystusa jak jednostki” (Quas Primas).
Symptomatycznie, tekst odzwierciedla posoborową rewolucję: po 1958 roku, w strukturach okupujących Watykan, ekologia bergogliańska (Laudato si’) miesza wiarę z pogańskim animizmem, relatywizując grzech. Stawiszyński, jako świecki autor w katolickim periodyku, wzmacnia tę apostazję, milcząc o sakramentach – np. pokucie za ekologiczne grzechy – i sądzie ostatecznym, gdzie ziemia zostanie odnowiona w Królestwie niebieskim. To nie pesymizm, lecz wołanie o integralną wiarę: tylko uznanie Chrystusa Króla przyniesie prawdziwy pokój, nie kantowskie iluzje.
Modelowanie umysłów: narzędzie szatańskiego oszustwa
Kluczowa teza artykułu – „w dzisiejszym świecie liczy się […] jak ludzie myślą, że jest. To zaś, co ludzie myślą, daje się […] bardzo sprawnie modelować” – to kwintesencja relatywizmu, gdzie prawda jest konstruktem. W Syllabusie (punkt 4) potępiono: „Wszystkie prawdy religii pochodzą z wewnętrznej siły rozumu ludzkiego; stąd rozum jest ostatecznym kryterium, przez które człowiek może i powinien dojść do poznania wszystkich prawd wszelkiego rodzaju”. Stawiszyński, opisując „odrealnienie”, nie dostrzega duchowej walki: szatana jako „księcia tego świata” (J 12,31), modelującego umysły przez kłamstwo (J 8,44). Jego retoryka – z metaforami jak „krew gęstnieje, oddech przychodzi z trudem” – buduje empatię dla ciała, pomijając duszę i wieczność.
Na poziomie językowym, erudycyjny żargon („epistemologicznego i ontologicznego konsensusu”) maskuje brak odniesienia do fides et ratio (wiara i rozum), gdzie rozum służy wierze, nie jej zastępuje. To symptomatyczne dla sekty posoborowej: teksty jak ten w „Tygodniku Powszechnym” symulują katolicką głębię, lecz szerzą naturalizm, prowadząc do bałwochwalstwa człowieka jako kreatora rzeczywistości. Prawdziwa wiara wymaga posłuszeństwa Bogu, nie modelowania narracji – jak w Quas Primas: „Chrystus panuje w umysłach ludzi […] ponieważ On sam jest Prawdą”.
Wniosek jest nieunikniony: artykuł Stawiszyńskiego to manifest duchowego bankructwa, gdzie kryzys klimatyczny staje się pretekstem do relatywizmu, oderwanego od Chrystusowego panowania. Tylko integralna wiara katolicka, niezmienna sprzed 1958 roku, oferuje antidotum: nawrócenie narodów i publiczne uznanie Króla królów, by ziemia służyła chwale Bożej, nie ludzkim interesom.
Za artykułem:
Ocieplenie klimatu: fakt czy opinia (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 16.09.2025