Realistyczne zdjęcie starożytnego aktora w modlitewnym skupieniu w kościele, symbolizujące duchowe zagubienie w kulturze bez Chrystusa

Elegia dla Redforda: Nekrolog bez Chrystusa, w pustce modernistycznej kultury

Podziel się tym:

Portal Więź.pl, w tekście Damiana Jankowskiego z 16 września 2025, żegna Roberta Redforda jako „ostatniego gentlemana kina”, podkreślając jego role w klasykach lat 70., talent do duetów i reżyserski sukces, by ostatecznie ubolewać nad odejściem pewnego typu szlachetnego przestępcy na ekranie, który nigdy nie był zbrodniarzem.


Ta nostalgiczna laurka, skupiona na ludzkiej urodzie, autodyscyplinie i kontemplacji natury, całkowicie pomija eschatologiczną perspektywę śmierci, redukując życie do ziemskiego widowiska bez odniesienia do *iudicium universale* (sądu ostatecznego), co ujawnia duchowe bankructwo współczesnej kultury, oderwanej od panowania Chrystusa Króla.

Świecki hołd bez wzmianki o zbawieniu: Naturalizm w nekrologu

Na poziomie faktograficznym, artykuł Jankowskiego precyzyjnie wymienia filmy Redforda – od „Butch Cassidy i Sundance Kid” po „Gentlemana z rewolwerem” – akcentując ich artystyczną wartość i nostalgię za „pewnym rodzajem kina”. Autor podkreśla, jak Redford, urodzony w 1936, uratował się przed autodestrukcją poprzez aktorstwo, stając się ikoną dzięki urodzie i rólom szlachetnych outsiderów. Lecz ta kronika kariery jest niekompletna, bo pomija kluczowy fakt: śmierć nie jest końcem widowiska, lecz wezwaniem do rozliczenia przed Bogiem. Syllabus Błędów Piusa IX potępia twierdzenie, że „wszystkie obowiązki ludzkie są pustym słowem, a wszystkie fakty ludzkie mają siłę prawa” (punkt 59), co idealnie opisuje ten tekst, gdzie życie Redforda mierzy się miarą oscarowych sukcesów, a nie łaski uświęcającej.

Językowo, ton Jankowskiego jest intymny i melancholijny – „uruchomiła też nostalgię”, „podziwiamy nieśmiertelną blond czuprynę” – co symuluje głębię, lecz maskuje płytkość. Słownictwo celebruje „błysk w oku” i „hart ducha” w rolach, jak generał Irwin w „Ostatnim bastionie”, gdzie przyzwoitość przetrwa wbrew więzieniu. Taki język, nasycony personalizmem bez transcendencji, odzwierciedla modernistyczną zgniliznę, gdzie człowiek jest miernikiem wszystkiego, a nie poddany Prawu Bożemu. Encyklika *Quas Primas* Piusa XI ostrzega, że usuwając Chrystusa z życia publicznego i prywatnego, świat skazuje się na chaos: „wylew zła dlatego nawiedził świat cały, gdyż bardzo wielu usunęło Jezusa Chrystusa i Jego najświętsze prawo ze swych obyczajów”. Jankowski, pisząc dla Więź.pl – medium personalistycznego, dialogicznego, lecz wolnego od katolickiej ortodoksji – milczy o tym, że prawdziwy hart ducha rodzi się z posłuszeństwa Królowi, nie z hollywoodzkiej elegii.

Teologicznie, ten nekrolog to manifest naturalizmu, potępionego w *Lamentabili sane exitu* (punkt 20): „Objawienie było tylko uświadomieniem sobie przez człowieka swego stosunku do Boga”. Gdzież tu wzmianka o konieczności chrztu, spowiedzi czy ostatniego namaszczenia dla Redforda? Artykuł gloryfikuje „kontemplację przyrody” w „Jeremiah Johnson”, gdzie trapper cedzi: „Nie jestem zmęczony…”, sugerując stoicką rezygnację wobec tragedii. Lecz katolicka wiara naucza, że życie to walka o łaskę, nie zemsta czy zgoda na brutalność świata. Św. Cyryl Aleksandryjski, cytowany w *Quas Primas*, podkreśla, że Chrystus panuje „nie wymuszone lecz z istoty swej i natury”, obejmując wszystkich ludzi, w tym aktorów i ich biografów. Pomijając to, Jankowski relatywizuje śmierć do lekkiego pożegnania, gdzie „film dobiegł końca dopiero dziś”, ignorując *memento mori* (pamiętaj o śmierci) i wieczną chwałę lub karę.

Symptomatycznie, ten tekst to owoc soborowej rewolucji, gdzie kultura staje się bałwochwalstwem człowieka, a nie narzędziem ewangelizacji. Więź.pl, z jej „przestrzenią dialogu” i „opcją na rzecz skrzywdzonych”, symuluje chrześcijaństwo, lecz pomija prymat Praw Bożych nad prawami człowieka. Redford, jako „szlachetny przestępca”, uosabia modernistyczną etykę: dobro to subiektywna przyzwoitość, nie obiektywne przykazania. Syllabus potępia to w punkcie 58: „wszelką prawość i doskonałość moralności należy umieścić w gromadzeniu i zwiększaniu bogactw wszelkimi możliwymi środkami i w zaspokajaniu przyjemności”. Jankowski, absolwent polonistyki i redaktor kwartalnika Więź, wpisuje się w tę apostazję, chwaląc Redforda za „bycie przyzwoitym” wbrew systemowi, bez wezwania do nawrócenia. To nie przypadek – sekta posoborowa, z jej „dialogiem” i „tolerancją”, produkuje takich publicystów, którzy widzą w kinie substytut religii, a w śmierci tylko nostalgię.

Redukcja heroizmu do ziemskiego buntu: Brak Chrystusa Króla w narracji

Faktograficznie, Jankowski słusznie wskazuje na przełom „Butch Cassidy”, gdzie Redford w duecie z Newmanem balansuje między lekkością a elegią, czy na Oscara za „Zwykłych ludzi”. Lecz interpretacja tych ról jako „ucieczki z szufladek” pomija, że prawdziwa wolność to posłuszeństwo Bogu, nie kariera. Artykuł wspomina Sundance Festival jako inicjatywę niezależnego kina, lecz milczy o tym, jak hollywoodzka „niezależność” karmi się antykatolickimi narracjami – rozwody, aborcja, homoseksualizm – co jest zgubą dusz.

Językowo, frazy jak „nie pamiętam, by zagrał zbrodniarza” czy „zawsze okazywał się szlachetną jednostką” budują mit gentlemana, gdzie moralność to błysk w oku, nie łaska. To retoryka naturalistyczna, potępiona w *Lamentabili* (punkt 25): „Wiara jako przyzwolenie umysłu opiera się ostatecznie na sumie prawdopodobieństw”. Jankowski nie pyta, czy Redford, protestant czy agnostyk, umarł w łasce – zamiast tego idealizuje jego image, co jest idolką w epoce, gdzie sztuka zastępuje sakramenty.

Teologicznie, gloryfikacja „harto ducha” w „Ostatnim bastionie” – gdzie Irwin pokazuje, że „nawet w niesprzyjających warunkach warto być przyzwoitym” – to herezja pelagianizmu, gdzie człowiek sam się zbawia dyscypliną, bez Krzyża. *Quas Primas* naucza: „Chrystus panuje w umysłach ludzi… dlatego że On sam jest Prawdą, a ludzie powinni zaczerpnąć prawdy od Niego”. Jankowski, pisząc o „przewodniej nici” kariery Redforda jako obrony słabszego, przemilcza, że prawdziwy bohater to męczennik za wiarę, nie rewolwerowiec. Syllabus (punkt 3) odrzuca: „ludzki rozum, bez żadnego odniesienia do Boga, jest jedynym arbitrem prawdy i fałszu, dobra i zła”. Ten nekrolog to właśnie taki arbiter: kino ponad Objawieniem.

Symptomatycznie, to dowód na systemową apostazję posoborowia, gdzie „personalistyczna wrażliwość” Więź.pl produkuje treści bez *regula fidei* (reguły wiary). Autor, współpracujący z o. Wiesławem Dawidowskim w książce o „Leon XIV. Papież na niespokojne czasy”, wpisuje się w narrację „dialogu” z modernizmem, gdzie śmierć celebryty to okazja do wspomnień, nie katechezy. Prawdziwy Kościół, wierny Magisterium sprzed 1958, żądałby modlitwy za duszę Redforda i wezwania do publicznego uznania Chrystusa Króla, jak w *Quas Primas*: „państwa… niech ten obowiązek spełnią sami i wraz z ludem swoim”. Zamiast tego, sekta posoborowa toleruje taki naturalizm, co jest bałwochwalstwem ekranu.

Pominięcie wieczności: Eschatologiczna ślepota w kulturze chaosu

Na poziomie faktograficznym, artykuł kończy się optymistycznie: „A może nie? Przecież kino przeżywa swoich bogów”, cytując role Redforda jako nieśmiertelne. Lecz to fałsz – bogowie kina giną, a dusze czekają na sąd. Jankowski wspomina „Wszystko stracone” jako dramat samotności wobec żywiołu, lecz pomija, że prawdziwy dramat to samotność bez Boga.

Językowo, lekki ton – „niby powinno być smutno, a jest nam jakoś lekko na duszy” – relatywizuje śmierć do filmowego zakończenia, co jest bluźnierstwem wobec *Dies Irae* (Dnia Gniewu). To słownictwo Więź.pl, z jej „lifestyle myślicielski”, unika ostrych prawd o piekle i niebie.

Teologicznie, milczenie o sakramentach to ciężkie zaniedbanie: czy Redford otrzymał ostatnie namaszczenie? *Lamentabili* (punkt 36) potępia: „Zmartwychwstanie Zbawiciela nie jest właściwie faktem historycznym”. Jankowski redukuje życie do „bycia jak on”, bez Chrystusa jako jedynego Zbawiciela (Dz 4,12). Syllabus (punkt 16) odrzuca: „Człowiek może w zachowywaniu jakiejkolwiek religii znaleźć drogę do wiecznego zbawienia”. Ten tekst promuje taką obojętność.

Symptomatycznie, to plon „ohyda spustoszenia” w strukturach okupujących Watykan, gdzie kultura staje się synkretyzmem. Jankowski, ur. 1992, wychowany w posoborowym chaosie, nie zna *integralis fides* (integralnej wiary). Prawdziwy katolicyzm żądałby nekrologu z wezwaniem do pokuty, jak u Ojców Kościoła: Tertulian pisał o widowiskach jako pułapce szatana. Zamiast tego, Więź.pl oferuje pustkę, gdzie gentleman kina zastępuje Króla królów.

W obliczu takiej zgnilizny, integralna wiara katolicka woła o powrót do *Quas Primas*: tylko uznanie panowania Chrystusa przyniesie pokój duszom i narodom. Ten artykuł, jak wiele w posoborowej prasie, jest dowodem na duchową ruinę – nekrolog bez wieczności to wyrok na autora i czytelników.


Za artykułem:
Nie żyje Robert Redford, ostatni gentleman kina
  (wiez.pl)
Data artykułu:

Więcej polemik ze źródłem: wiez.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.