Portal eKAI (10 września 2025) relacjonuje trzydniowe szkolenie koordynatorów „Centrów Pomocy Migrantom i Uchodźcom” zorganizowane przez „Caritas Polska” w Kołobrzegu. W wydarzeniu uczestniczyli przedstawiciele około 20 diecezji, a przewodniczący im „biskup” Krzysztof Zadarko (wyświęcony w 2002 r.) podkreślał w „Mszy św.” potrzebę „niesienia pomocy ewangelicznie, z dala od polityki i ideologii”. Szkolenie obejmowało zagadnienia zarządzania tłumem i nowe technologie pomocy humanitarnej, zaś koordynator Malwina Fulbiszewska wskazywała na konieczność „poszerzania działań o doradztwo zawodowe i pomoc psychologiczną”. Całość przedstawiona została jako realizacja pytania: „Co zrobiłby Jezus?” – co stanowi jedynie humanitarną karykaturę katolickiego dzieła miłosierdzia.
Naturalistyczna redukcja miłosierdzia chrześcijańskiego
Fundamentalnym grzechem opisywanej inicjatywy jest całkowite pominięcie nadprzyrodzonego celu Kościoła. Podczas gdy św. Pius X w encyklice Pascendi dominici gregis potępiał modernistów za „sprowadzenie religii do czystego uczucia” (pkt 6), tutaj mamy do czynienia ze sprowadzeniem miłosierdzia do czystej socjotechniki. Szkolenie z „zarządzania tłumem” i „nowych technologii humanitarnych” (cyt. Michała Korzeniowskiego) odsłania mentalność, w której człowiek jest jedynie problemem logistycznym, a nie nieśmiertelną duszą zagrożoną potępieniem. Gdzież jest głoszenie prawdy o grzechu, konieczności chrztu i nawrócenia? Gdzie „pax Christi in regno Christi” (pokój Chrystusa w królestwie Chrystusa) z encykliki Piusa XI Quas primas?
„Nas […] obowiązuje wrażliwość, która każe przyjmować postawę według klucza: Jezus by tak zrobił” – stwierdza „bp” Zadarko.
To jawne nadużycie! Chrystus nigdy nie ograniczał się do humanitarnego karmienia tłumów – zawsze wzywał do pokuty („Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie” – Łk 13,3) i ustanawiał sakramenty jako środki łaski. Tymczasem relacja nie wspomina ani o jednym nawróceniu, spowiedzi czy nawet modlitwie różańcowej z migrantami. To nie jest dzieło Kościoła, lecz NGO w kościelnej przebraniu.
Fałszywy ekumenizm w praktyce
Ks. Łukasz Bikun (należy pamiętać, iż święcenia po 1968 r. są nieważne) chwali się rozszerzeniem pomocy na „inne narodowości” poza Ukraińcami. W praktyce oznacza to finansowanie z datków katolików działalności, która – jak przyznaje Malwina Fulbiszewska – obejmuje głównie „doradztwo zawodowe, edukację i pomoc psychologiczną” dla wyznawców islamu, prawosławia czy ateistów. Żadna wzmianka o obowiązku ewangelizacji! Tym samym „Caritas” realizuje potępione przez Piusa XI w Mortalium animos błędy fałszywego ekumenizmu, gdzie „oprócz Kościoła istnieją inne wspólnoty, w których można znaleźć zbawienie”.
Szokujące jest milczenie o duchowym niebezpieczeństwie masowego napływu niekatolików do Polski. Pius XII w encyklice Summi Pontificatus ostrzegał: „Państwo, które nie chce być powolnym narzędziem zniszczenia, musi uwzględniać w swym prawodawstwie naukę i przykazania Chrystusa”. Tymczasem „centra pomocy” stają się de facto narzędziem demontażu katolickiej tożsamości Narodu pod płaszczykiem „integracji”.
Ideologiczna pułapka „społecznego zaangażowania”
Pod hasłem „neutralności politycznej” kryje się akceptacja lewicowych dogmatów. Gdy „bp” Zadarko deklaruje działanie „z dala od polityki i ideologii”, jednocześnie promuje model pomocy oderwanej od zasad katolickiego państwa. Przecież już Leon XIII w Immortale Dei nauczał, że „żadna forma rządu nie może liczyć na aprobatę Kościoła, jeśli nie respektuje prawdziwej religii”. Tymczasem „centra integracji” uczą migrantów funkcjonowania w laickim systemie, nie wskazując na obowiązek podporządkowania się królestwu społecznemu Chrystusa Króla.
Wspomniane „wyzwanie dotarcia do młodzieży cudzoziemskiej czującej się wykluczoną w szkołach” to eufemizm dla indoktrynacji w duchu „wielokulturowości” – herezji potępionej przez św. Piusa X w dekrecie Lamentabili sane exitu (pkt 65). Zamiast formować przyszłych obywali Katolickiej Polski, kształci się pariasów laickiego globalizmu.
„Msza” bez Ofiary, „caritas” bez Krzyża
Najjaskrawszą apostazją jest próba zawłaszczenia postaci Chrystusa dla czysto naturalistycznej działalności. Fraza „Co zrobiłby Jezus?” oderwana od kontekstu Kalwarii i Eucharystii staje się pustym sloganem. Jak przypomina Pius XI w Quas primas, „Królestwo Chrystusa jest przede wszystkim duchowe i odnosi się do rzeczy duchowych”. Tymczasem w Kołobrzegu mieliśmy do czynienia z:
- Pseudoliturgią – nie wspomniano ani słowem o adoracji Najświętszego Sakramentu, modlitwie o nawrócenie innowierców czy Ofierze Mszy św. w intencji zatracenia błędów;
- Fałszywą mistyką – zastąpienie łaski uświęcającej psychologią i „wrażliwością”;
- Świętokradzką instrumentalizacją – wykorzystywanie imienia Bożego do legitymizacji działalności sprzecznej z Magisterium.
Końcowe wezwanie do finansowego wsparcia portalu eKAI poprzez serwis Patronite to dopełnienie obrazu: zbieranie datków na propagowanie herezji pod pozorem informacji „katolickiej”. Gdyby autorzy znali prawdziwe dzieła miłosierdzia – jak budowanie Bractw Różańcowych wśród migrantów czy misje prowadzone przez świętych jak Franciszek Ksawery – zrozumieliby, że prawdziwa caritas zaczyna się od Krzyża, a nie od „doradztwa zawodowego”.
Za artykułem:
Kołobrzeg: szkolenie i modlitwa koordynatorów Centrów Pomocy Migrantom i Uchodźcom (ekai.pl)
Data artykułu: 10.09.2025