Tradycyjna katolicka scena przedstawiająca konflikt między agendą sodomitów UE a prawem naturalnym. "Biskupi" z COMECE w nowoczesnych ornatach stoją przed flagami europejskimi i dokumentami prawnymi.

Unijni „biskupi” w obronie narodowych bałwanów: krytyka TSUE bez potępienia sodomii

Podziel się tym:

Portal Opoka informuje o „niepokoju” Prezydium Komisji Konferencji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE) wobec wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, który nakazuje uznawanie związków sodomitów w całej Unii. „Biskupi” powołują się na antropologiczne ujęcie Kościoła, oparte na prawie naturalnym, twierdząc że Unia nie ma mandatu do ingerencji w krajowe systemy prawa rodzinnego. W komunikacie czytamy:

„Państwa członkowskie są wolne w decydowaniu, czy zezwolić na małżeństwa osób tej samej płci (…)”

, a wyrok może „torować drogę do podobnych podejść prawnych w odniesieniu do macierzyństwa zastępczego”. Artykuł kończy się konstatacją, że orzeczenie „może być łatwo instrumentalizowane” w celu wzniecania nastrojów antyunijnych.


Prawo naturalne jako świecka wydmuszka

Rzekoma obrona prawa naturalnego przez COMECE to klasyczny przykład modernistycznej gry pozorów. Gdyby „biskupi” rzeczywiście trzymali się nauki św. Tomasza z Akwinu (Summa Theologiae, I-II, q.94) lub encykliki Libertas praestantissimum Leona XIII (20), musieliby stwierdzić, że sodomia jest „intrinsece mala” (złem samym w sobie), a każde państwo ma religijny obowiązek zakazywać jej pod karą (Katechizm Rzymski, III, VIII, 4). Tymczasem ich komunikat sprowadza prawo naturalne do technokratycznego sporu o „kompetencje państw członkowskich”, co jest dokładnym odwróceniem porządku głoszonego przez Piusa XI w Quas Primas:

„Ludzie w społeczeństwach zjednoczeni nie mniej podlegają władzy Chrystusa jak jednostki. On jest zaiste źródłem zbawienia dla jednostek i dla ogółu”

.

Milczenie o królewskiej godności Chrystusa

Najcięższym grzechem omawianego dokumentu nie jest to, co mówi, ale to, czego demonicznie pomija. Ani razu nie padają słowa: grzech sodomski, kara wieczna, obowiązek nawrócenia, czy publiczne panowanie Chrystusa Króla. W miejsce teologicznego ostrzeżenia mamy język urzędniczych negocjacji: „wpływ wyroku na kwestie leżące w rdzeniu kompetencji”, „konwergencja skutków w zakresie prawa małżeńskiego”. To nie jest głos pasterzy, lecz rzeczników prasowych upadłej cywilizacji. Gdy św. Jan Chryzostom wołał: „Czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się!” (1 Kor 6,9-10 Wlg), COMECE wolałoby zapewne negocjować „kompromis” w kwestii „praw osób LGBTQ+”.

UE jako bożek narodowej autonomii

W całym tekście pobrzmiewa bluźniercze założenie, że Chrystusowe Królestwo dzieli władzę z molochem brukselskiej biurokracji. Stwierdzenie: „Przepisy dotyczące małżeństwa należą do kompetencji państw członkowskich” byłoby słuszne tylko wtedy, gdyby państwa te były suwerenne wobec Boga – co jest jawnym bałwochwalstwem potępionym w Syllabusie Piusa IX (pkt 39). Trybunał w Luksemburgu i „biskupi” z COMECE grają w tę samą grę: spierają się o to, który świecki bożek ma prawo legalizować abominacje, podczas gdy jedyne prawowite źródło prawa – Chrystus Król – został usunięty z sali rozpraw.

Modernistyczna pułapka „tożsamości narodowej”

Szczytem przewrotności jest odwoływanie się do „tożsamości narodowej” państw członkowskich. Kościół zawsze uczył, że narody mają obowiązek dostosować swe prawa do Prawa Bożego (Pius IX, Quanta cura), a nie odwrotnie. Gdy COMECE pisze, że „dla niektórych państw definicja małżeństwa stanowi część ich tożsamości”, dokonuje idolatrycznego przekształcenia narodu w absolutnego suwerena. To echo herezji gallikanizmu potępionej przez bł. Piusa IX w Multiplices inter (1851), gdzie czytamy, że „królowie nie są zwolnieni z posłuszeństwa wobec praw Chrystusa”.

Duchowa autodestrukcja posoborowego kleru

Najjaskrawszą hipokryzją dokumentu jest narzekanie na „negatywne zmiany w innych wrażliwych obszarach” takich jak macierzyństwo zastępcze. Ci sami „biskupi”, którzy od dekad milcząco akceptują:

  • komunie dla rozwodników
  • „msze” z idolatrią ekologiczną
  • propagowanie gender w „duszpasterstwach”

teraz udają zaniepokojonych „presją prawną”. To klasyczna taktyka pożarowa: najpierw podpalają Dom Boży otwierając drzwi wszystkim herezjom, a potem lamentują, że płomienie się rozprzestrzeniają. Jak pisał św. Hieronim: „Qui non impedit peccatum cum potest, facit” (Kto nie przeszkadza w grzechu, gdy może – ten go popełnia).

Epoka sądu ostatecznego

W świetle niezmiennej doktryny katolickiej każdy akt „uznania” związków sodomickich – czy to na poziomie krajowym, czy unijnym – jest świętokradzkim buntem przeciw Królowi Wszechświata. Gdy Trydencki Sobór nauczał, że „przeklęci są którzy mówią, że związki niegodziwe nie są grzechem” (Sesja XXIV, kan. 5), COMECE woli dyskutować o „pewności prawa” w budowaniu wieży Babel. Prawdziwy Kościół nie negocjuje z deprawatorami – ekskomunikuje ich (1917 KPK, kan. 2359 §2), a wiernych wzywa do ucieczki z Gomory (Rdz 19,17 Wlg). Dopóki zaś „biskupi” COMECE nie zaczną głosić kazań o ogniu piekielnym czekającym sodomitów (Jud 1,7 Wlg), ich protesty wobec TSUE pozostaną tylko faryzejskim szumem.


Za artykułem:
Europejscy biskupi krytykują wyrok TSUE w sprawie związków jednopłciowych
  (opoka.org.pl)
Data artykułu: 09.12.2025

Więcej polemik ze źródłem: opoka.org.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.